1 września 2013

Kaszubskie klimaty

Przez ostatnie tygodnie straszliwie zaniedbałam bloga świadomie odłączając się od sieci, żeby spokojnie wypocząć w otoczeniu rodziny. Chociaż i Berlin i Gdańsk były wakacyjnie zatłoczone i hałaśliwe, to udało mi się później znaleźć ciszę i spokój na Kaszubach. Tam ciągle jeszcze nie ma zbyt wielu turystów - w sumie to na pewno ze szkodą dla regionu i samych turystów. Ale dla mnie optymalnie. Piękne krajobrazy, cieplutka woda w jeziorach, fantastyczne lasy, grzybki (to już raczej dla reszty mojej rodzinki), kwitnące wrzosy. Kwintesencja spokoju. 











A z drugiej strony przybywa atrakcji. Poza "żelaznymi" punktami programu jak kolegiata w Kartuzach, skansen we Wdzydzach,  zamek krzyżacki w Bytowie czy kamienne kręgi w Węsiorach, za każdym razem odkrywamy coś nowego. Zresztą te "stare" i znane atrakcje też pięknieją i są coraz ciekawsze. We Wdzydzach przybywa eksponatów, wnętrza są coraz pełniej wyposażone i nawet zdarzają się drobne atrakcje dla dzieci, typu możliwość lepienia naczyń z gliny na kole garncarskim, czy rysowania piórkiem (niestety, jak się zorientowałam, te zajęcia oferują twórcy/rzemieślnicy niezależni od muzeum, a więc nie można na nie liczyć codziennie i mogą być dodatkowo płatne). Ładnie odrestaurowany bytowski zamek na pewno można polecić jako alternatywę dla Malborka dla małych dzieci - też interesujący, z ciekawą wystawą m.in. kaszubskich narzędzi , a zwiedzanie trwa o niebo krócej. Kamienne kręgi mają jak zwykle magiczną atmosferę - chociaż ja w żadne alternatywne rodzaje energii nie wierzę. Dla mnie więc tę magię tworzy przepiękny las i jezioro. Dodatkowo wypróbowaliśmy bar przy parkingu (filia miejscowej restauracji Villa Tradycja) - naprawdę polecam. Smaczne jedzenie, domowe wędliny i, co najważniejsze, podają fantastyczną smażoną sielawę - to lokalna specjalność, te małe łososiowate rybki żyją tylko w najczystszych wodach Kaszub, aktualnie poławia się jej już tylko w dwóch jeziorach w okolicy Sulęczyna i Gowidlina (można ją zjeść też w knajpkach Gdańska i okolic, ale tylko u źródła jest naprawdę świeżutka i dokładnie taka, jak być powinna). Oprócz tego dobrze rozreklamowany od paru lat skansen-nie-skansen w Szymbarku, ze słynnym odwróconym domkiem stojącym na głowie. To miejsce nie ma dla mnie charakteru, ale na pewno swoją funkcję spełnia - przyciąga turystów i nieźle zarabia. Dotychczas największymi atrakcjami tego miejsca (poza domem na głowie i najdłuższą deską w Polsce) były park linowy dla dzieciaków i możliwość zjedzenia pstrąga, którego się samemu złowiło. W tym roku dodano Park Bajek - całkiem udane inscenizacje bajkowych historii - wyraźna analogia do znanych parków rozrywki typu Märchengarten w Ludwigsburgu czy holenderski Efteling. A już kaszubskie Drzewo Bajek Mestwin to wypisz wymaluj niderlandzki Sprookjesboom - można było powstrzymać się od kopiowania!




   
  
  
   
Skansen we Wdzydzach Kiszewskich

Zamek krzyżacki w Bytowie

Odwrócony dom - Centrum Edukacji i Promocji Regionu w Szymbarku 

Kamienne kręgi w Węsiorach - magiczne miejsce
A co poza tym? Na pewno warto odwiedzić parowozownię w Kościerzynie. Stoją w niej bardzo ciekawe egzemplarze wagonów i lokomotyw - niestety w kiepskim stanie. Gdzież temu muzeum do Spoorwegmuseum w Utrechcie, o którym kiedyś pisałam. Wszystko pod gołym niebem, w ogóle niezabezpieczone, lokomotywy rdzewieją - szkoda. Może gdyby to miejsce lepiej rozreklamować, znalazłyby się pieniądze na poprawę infrastruktury. I wreszcie dwa nowo odkryte miejsca: labirynt w kukurydzy koło Przywidza (o którym już wspomniałam) i niewielkie zoo z egzotycznymi zwierzętami w Tuchlinie. Rzecz całkiem nowa, funkcjonuje może ze 3 lata. Niby małe, ale na poziomie (ładny budynek, z wyglądu porządne warunki dla zwierzątek, dobra wentylacja i nowoczesna infrastruktura turystyczna - restauracja, plac zabaw). No i największa atrakcja dla małych i dużych miłośników zwierzaków - prawie każdego można dotknąć, a nawet wziąć na ręce. Ja tam koniecznie nie muszę, ale Misia zdecydowanie tak. Nie wiem, czy to jest do końca zdrowe i przyjemne dla tych biednych jaszczurek, węży i robali (w naszym zoo w Amersfoort trzeba dezynfekować ręce, żeby zwierząt nie pozarażać), ale dla odwiedzających n pewno. 


Parowozownia w Kościerzynie
Zoo w Tuchlinie


Słowem, atrakcji coraz więcej, a przecież trzeba mieć jeszcze czas na spacery, pływanie, jazdę na rowerze i kajakowanie. Tu też infrastruktura się poprawia, są wypożyczalnie rowerów i kajaków. Na Słupi można urządzić wspaniałe spływy - ta niby mała rzeczka jest naprawdę fascynująco zmienna i zapewnia wrażenia niegorsze niż rzeki górskie. Tylko jachtów na jeziorach jakoś mało, nawet na tych największych. 


I jeszcze jedna rzecz, która frapuje mnie od kilku lat: kaszubskie wsie (zwłaszcza w rejonach Kartuz, Kościerzyny i Bytowa) są piękne: dużo nowych domów, a i stare pomalowane na wesołe kolory, zadbane ogródki z idealnie wystrzyżoną trawą, ład i porządek, również w przestrzeni wspólnej. Jakoś inaczej niż w innych znanych mi regionach. A maksymalny kontrast to już z Zachodniopomorskiem - tam okrutnie zaniedbane, chylące się ku upadkowi popegeerowskie wsie i zapyziałe miasteczka, jakby zatrzymane w latach osiemdziesiątych. I wciąż zadaję sobie pytanie: dlaczego? Przecież Kaszuby zawsze były biedniejsze od innych części kraju, tu sam piasek albo glina, poza żytem i ziemniakami nigdy nic nie chciało rosnąć. I może to jest właśnie klucz:  z jednej strony przywiązanie do ziemi i silne kaszubskie tradycje (tu prawie nie było PGR-ów), z drugiej - rolnictwo zawsze kulało, ludzie starali się więc robić coś jeszcze. Dawniej wiele osób dojeżdżało do pracy w Trójmieście (głównie w stoczniach i portach), dziś stawiają na własną działalność - stąd wielość sklepików, warsztatów samochodowych, restauracji. Dzięki temu choć kokosów nie ma, kaszubska wieś się rozwija. Brawo! Oby tak dalej!


A my jak zwykle wrócimy za rok.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...